Sama w siebie nie mogę uwierzyć. Nie mam tyle odwgi,żeby wpaść w anorekscje. Nie potrafię ranic innych aż tak,żebym osiągnęła to o chce.
Nie chce żyć! Własnie z powodu braku utrzymania postanowienia nawet głupiego porządku w szafie. Nie umiem języka obcego żadnego na tyle,żeby swobodnie się porozumiewać. Nie dostanę się do liceum wymarzonego bo tak będzie jak to wiem. Nie zdał egzaminu z języka obcego jak bo nie umiem. Nawet z ojczystego egzamin jest tak trudny ze nie mam pytań. Wiec jak nie to liceum to nie mam gdzie się podziać. Będę bez niego nikim. !!!
Zostanę przedstawicielem hamdlowym i torebkę Hermesa kupię sobie po śmierci. Choć to nie głupi pomysł dostanę ja szybciej niż się spodziewam. Ale ja nie amm tyle odwagi,żeby krzyknac ze się zabije i skoczyć z mostu (oczywiste ze brak umiejętności pływania tu jest wielkim plusem) nie amm tyle odwagi. Będę nikim a życie przelatuje mi przez palce. Mam takiego lenia-to po ojcu. Wszystko mam po nim,ten brak pomysłu,brak umiejetnosi pisania tekstów,brak pewności, i zapału. Kurwa ! Jestem do niczego !